W poprzedniej części „Obiektywne porównanie między Polską a USA nr 1 – Siła nabywcza wynagrodzeń” obiecałem, że w kolejnym wydaniu zajmę się realnymi kosztami życia, a więc przy okazji ukrytymi kosztami życia w USA. Oto i one.
Realne koszty życia w USA
Każdy, kto tu przyjeżdża nawet w roku 2020, ma myślenie ludzi emigrujących do USA w latach 70/80-tych poprzedniego wieku, czyli „American Dream” i „To jest kraj ogromnych możliwości” oraz „Tu się zarabia”. I to pewnie wszystko ciągle prawda. Ale, ale…
Polacy spotkani przeze mnie na Florydzie (pan malarz, pani mająca sklep) nadal żyją w jakimś kosmosie z lat 80-tych. A skąd to wiem? Mówią rzeczy w stylu „Wiesz, tu zarobić 40 tysięcy dolarów to nie jest problem, można nawet i 2 razy tyle”. Jakbym był debilem, to bym sobie pomyślał „Wow, 160 000 do 320 000 PLN? To dużo (na Polskę)„. Ale ponieważ aż takim debilem nie jestem, to zacząłem po kilku takich wypowiedziach robić research na co może sobie pozwolić amerykańska rodzina, zarabiając 40 000 – 80 000 USD rocznie. I co? I taka ciekawostka:
300 000 USD rocznie starcza w USA na „średnie” życie!!!
Źródło: https://www.financialsamurai.com/living-a-middle-class-lifestyle-on-300000-year-expensive-city/
Wg tego rankingu (i wielu innych badań tak często „wypieranych” przez emigrantów), 300 000 USD (około 1 200 000 PLN) rocznie wystarcza w USA na… „średnie” życie. Konkretnie na takie życie (cytat z powyższej strony):
„You can certainly raise a family earning less as many do, but it won’t be easy if your goal is to save for retirement, save for your child’s education, own your own home instead of rent, and actually retire by a reasonable age.„
Czyli spokojnie przeżyjesz, będziesz miał dom i 2 samochody. Codziennie „take away” żarcie itd. Ale… potkniesz się zajebiście na edukacji dziecka i emeryturze. A nie daj Boże, żeby Twoje ubezpieczenie zdrowotne nie pokrywało jakiejś choroby – wtedy skończysz za taką kasę na ulicy.
I tu właśnie zaczyna się temat „nie tak znanych kosztów życia w USA” (albo „ukrytych kosztów życia w USA”).
„Ukryte” koszty życia w USA
Oczywiście przez „ukryte” nie mam na myśli tego, że ktoś Ci coś zabierze. Raczej to, że mało osób przyjeżdżających do USA i zachłyśniętych setkami tysięcy USD pensji bierze je pod uwagę. A tych kosztów jest tu… sporo…:
Podatek katastralny (ad valorem)
Wiele osób myli „property tax” z podatkiem od nieruchomości w Polsce (bo tak samo brzmi). Myli, póki nie musi tu płacić tegoż property tax’u… W Polsce podatek od nieruchomości to (w 2019) 0,50 PLN za 1m2 działki i 0,81 PLN za 1m2 mieszkania / domu ROCZNIE. Czyli, mając działkę 1 000 m2 i na niej dom 300 m2 Polak zapłaci 743 PLN rocznie (61,90 PLN miesięcznie) podatku od nieruchomości. Mający średnie mieszkani Polak zapłaci oczywiście znacznie mniej.
I tu widać jak różni się podatek od nieruchomości od amerykańskiego property tax’u. Przy tych samych parametrach działki i domu w USA, zależnie od stanu, będzie to rocznie… 2 025 USD (najmniej na Hawajach) – 18 525 USD (w New Jersey). Czyli zamiast 743 PLN będzie to minimum 8 000 PLN, a maximum około 73 000 PLN (1 USD = 3,95 PLN).
Ubezpieczenie zdrowotne
Opieka medyczna, w tym dowolna wizyta u zwykłego internisty, są oczywiście w USA prywatne, czyli płatne. Wiele osób zachłyśniętych USA zadziwia mnie, mówiąc „Ja nie płacę, bo to pracodawca opłaca ubezpieczenie zdrowotne”. To pokazuje oczywiście ich brak wiedzy (niestety to akurat słyszałem od gościa pracującego w „Silicon Valley”).
Opieka zdrowotna w USA jest zawsze płacona z pensji pracownika / wynagrodzenia kontraktora, nawet kiedy ktoś udaje, że go „to nie dotyczy”.
Najczęściej pracodawca płaci za pracownika i pobiera tzw. Employee share; w przypadku działalności / własnej firmy płacisz całość. Employee share musi być w ramach tzw. Affordable coverage, więc nie może przekraczać 9,78% wynagrodzenia. Co to oznacza dla zdrowo myślącego Polaka? Tak, dokładnie to, co myślicie… dodatkowe maksymalnie 9,78% wynagrodzenia jest zabierane z pensji w USA (źródło: https://www.healthcare.gov/glossary/affordable-coverage/). Dlaczego? Proste – dlatego, że pracodawca zawsze przerzuca maksymalną część kosztu ubezpieczenia dozwoloną przez prawo (9,78%) na pracownika i obniża o tyle wypłatę netto. Matematycznie, to oznacza, że obniża o mniej procent, jeśli zarabiasz powyżej 7 000 USD miesięcznie (bo koszt ubezpieczenia to ok. 690 – 1 000 USD miesięcznie).
Tak czy inaczej, statystyczny Amerykanin, albo US Person (posiadacz Zielonej Karty) „traci” dodatkowo miesięcznie ok. 300 – 600 USD na ubezpieczenie zdrowotne.
„Ale mam za to w ramach tej opłaty prywatną opiekę”… No, nie do końca…
Tu wchodzą w życie tzw. „co-pay” i „deductible”. Każde ubezpieczenie zdrowotne w USA ma te dwie rzeczy. Oznaczają one nic innego niż… dodatkowe koszty… Co-pay to procent opłaty za każdą wizytę, którą i tak zapłacisz z własnej kieszeni (10-50%, zależnie od ceny ubezpieczenia). A deductible to maksymalna roczna opłata, którą musi zapłacić każdy zanim ubezpieczenie zdrowotne zacznie działać (jest jeszcze „out-of-pocket”, czyli maksymalna kwota, od której ubezpieczenie pokrywa 100%). Czyli co?
A no to, że jak zapłacisz za ubezpieczenie zdrowotne 7 200 USD rocznie, to i tak w takim planie będziesz musiał/a wybulić prywatnie, z własnej kasy między 1 000 a 9 700 USD rocznie, zanim ubezpieczenie Ci cokolwiek zwróci. To tzw. deductible i Total Out-of-Pocket.

Źródło: https://howmuch.net/articles/health-insurance-rates-by-state
To daje nam dodatkowy ukryty koszt miesięczny równy od 383 USD (300 USD co-share ubezpieczenia + 1 000 USD deductible / 12 miesięcy) do 1 408 USD (600 USD co-share + 9 700 USD deductible / 12 miesięcy).
Oczywiście od razu uwaga – NIE każdy (w rzeczywistości większość) używa lekarzy / przychodni / szpitali na tyle, żeby wydać 9 700 USD rocznie, więc to oczywiście kwota zakładająca, że używasz opieki zdrowotnej za co najmniej 9 700 USD (uwaga: operacja nadgarstka to ok. 73 000 USD, tak gwoli ścisłości, a poród to między 5 300 a 1 700 000 USD, jeśli są powikłania).
Ubezpieczenie samochodu
Ubezpieczenie samochodu jest, w przeciwieństwie do ubezpieczenia domu, obowiązkowe w USA. Ubezpieczenie samochodu mającego wartość 30 000 USD to około 3 000 USD rocznie, czyli 250 USD miesięcznie. Pomijam tu fakt jak prosto kupuje się takie ubezpieczenie (smsem od dealera), ale skupiem się na kolejnym koszcie!
Ubezpieczenie mieszkania / domu
Od razu napiszę do hejterów i Amerykanofili – tak, wiem, że ubezpieczenie nieruchomości nie jest obowiązkowe w USA. Tylko w przeciwieństwie do Polski ma je każdy świadomy Amerykanin. A dlaczego? Ano dlatego, że dowolny inny Amerykanin może Cię pozwać o:
- pośliźnięcie się u Ciebie w domu
- dostanie w łeb dachówką
- utopienie się (lub psa) u Ciebie w basenie
- bycie okradzionym u Ciebie na klatce
- samochód został porysowany, jak byłem u Ciebie w odwiedzinach
- udławienie się kawałkiem boneless wing, bo akurat miał bone a żarłem go u Ciebie
- uderzenie się w łeb o futrynę
- uderzenie kogoś przez Twoją dachówkę w trakcie huraganu
- zniszczenie czyjegoś domu kawałkami Twojego domu w trakcie huraganu (nie do udowodnienia dla winnego – Ciebie, bo akurat kamień, który wybił okno czyjegoś domu mógł nie być z Twojego ogródka. Nie był? Pewna/y jesteś? To wynajmij sobie prawnika za $750 za godzinę, żeby to udowodnić)
- … miliard innych przyczyn
Dlatego KAŻDY (poza ignorantami udającymi, że ich to nie dotyczy) ma w USA wykupione ubezpieczenie nieruchomości.
Roczny, średni, koszt ubezpieczenia nieruchomości w USA to 1 445 USD. Najmniej w Delaware (598 USD), najwięcej w Oklahomie (2 559 USD).
Źródło: https://www.valuepenguin.com/average-cost-of-homeowners-insurance
Oczywiście „średni” koszt podany powyżej nie obejmuje odpowiedzialności za czyjeś pośliźnięcie, bycie jebniętym przez drzewo z Twojej działki itd (ja np. placę na Florydzie 3 568 USD rocznie za bardzo mało warty dom). Realne ubezpieczenie na Florydzie, blisko oceanu to średnio 7 500 USD rocznie.
Licząc nawet „średnie” ubezpieczenie bez odpowiedzialności cywilnej przy domu wartym mniej niż 300 000 USD (1 445 USD rocznie), mamy dodatkowe „ukryte koszty” równe 120 USD miesięcznie.
Service fees
Service fee? A co to – może zapytać każdy Polak. No to service fee to takie coś, co powoduje, że opłata za większość usług (dostawy, procesowanie opłat, mandaty itd.) w USA wzrasta o 10-15% od tego, za co płacisz…
Zamawiasz jedzenie z Uber Eats za 50 PLN w Polsce?
Zapłacisz 57,99 PLN (50 PLN jedzenie, 7,99 PLN dostawa)
Zamawiasz jedzenie z Uber Eats za 50 USD w USA?
Zapłacisz 75,91 USD!!!
– 50,00 USD za jedzenie
– 4,99 USD za dostawę
– 7,50 USD za service fee
– 3,50 USD sales tax
– 9,92 USD napiwku
W powyższych kwotach obowiązkowe opłaty przy byciu w restauracji to sales tax i tip, a obowiązkowe przy zamówieniu do domu to delivery fee, service fee, sales tax i tip. Razem to ok. 41,84% wartości zamówionego posiłku. To są totalnie „ukryte koszty życia w USA”.

Dealer fee / disposition fee
A co to kurwa? A to takie dziwne coś, czego nie spodziewa się żaden Polak. Podpisałeś właśnie umowę zakupu samochodu za 30 000 USD? Gratulacje, z karty zejdzie Ci 33 116,50 USD (30 000 + 950 + 1,07 * 30 950)!!!
A co to? A to dealer fee. To taka opłata nie wiadomo za co, jak kupujesz samochód w salonie. Mi miły Pan (post o kupowaniu samochodów w USA wkrótce) wytłumaczył, że to opłata za „trzymanie na parkingu przez dealera samochodu, który chcesz kupić”. Opłata wynosi 950 USD na Florydzie, ale aż 1 500 USD w Kalifornii. I często ukryta jest w cenie leasingowanego samochodu.
Koszty edukacji dzieci
To jest koszt bardzo często pomijany przez ludzi przyjeżdżających do USA… Koszt edukacji dzieci. Nie mam tu na myśli przedszkoli w USA (1 500 USD vs 1 500 PLN w Polsce), ani podstawówek (w USA można posłać dziecko do dobrej podstawówki za darmo tylko mieszkając w „białej” dzielnicy, pełnej bardzo drogich domów). Mam na myśli studia. Studia w USA są płatne, niezależnie od tego, czy mówimy o totalnie słabych koledżach stanowych, czy o prywatnych uczelniach (wszystkie znane = płatne + Ivy League: Harvard, Princeton itd.).
Koszt rocznej edukacji dziecka-studenta to w USA 25 290 (jeśli stuiduje w tym samym stanie) – 50 900 USD rocznie, pomijając uniwersytety Ivy League (Harvard, Princeton, Yale, itd.)
Źródło: https://www.valuepenguin.com/student-loans/average-cost-of-college
Wszędzieobecny sales tax
Wahałem się, czy pisać o Sales Tax w porównaniu do Polski, bo my w Polsce mamy na wszystko 5-23% VAT’u, więc w sumie też mamy Sales tax (Value Added Tax w zasadzie).
Jednak warto napisać o Sales Tax, który wynosi między 0,00 % w Delaware i New Hampshire a 9,53% w Tennessee
Źródło: https://taxfoundation.org/2020-sales-taxes/
Piszę o Sales Tax dlatego, że wszystkie ceny w sklepach USA (od zakupów spożywczych po zakupy w Apple) podawane są na metkach bez Sales Tax. Datego każdy kupowany produkt jest droższy o (średnio) 6% niż cena na metce. Sales tax jest doliczany dopiero przy kasie i nie jest odliczany w przypadku zakupu przez firmę.
To powoduje, że średnie koszty życia Amerykanina są wyższe o 0-9,5% cen zakupionych w danym miesiącu produktów.
Podsumowanie
Trudno mi jednoznacznie podsumować o ile USD więcej rzeczywiście wydaje statystyczny Amerykanin miesięcznie w stosunku do jej/jego pensji, bo:
- property tax różni się między stanami
- ubezpieczenie zdrowotne zależy od zakresu i pokrycia przez pracodawcę
- ubezpieczenie samochodu różni się między stanami i w zależności od historii kierowcy (ale to zawsze średnio 200 USD miesięcznie przy „średnim” samochodzie)
- ubezpieczenie mieszkania / domu zależy od kosztu nieruchomości i od stanu (ocean, huragan, kradzieże itd)
- service fees od różnorakich usług to zazwyczaj 10-15%
- tips (prawie obowiązkowe – spóbuj nie zapłacić – napiwki) od cen w restauracjach, myjniach Uberze to 15%-20%
- delaer fees różnią się między stanami
- koszty edukacji dzieci różnią się między szkołami
- sales tax różni się między stanami
Z całą pewnością od dowolnie wybranej pensji dowolnego Amerykanina należy odjąć miesięczne między 350 a 2 500 USD, jeśli ma średni dom (spłacony! Nie ma w tej kwocie hipoteki!), 1 samochód i nie ma dzieci na studiach.
I między 1 300 USD a 14 000 USD miesięcznie, jeśli ma 1 dziecko na uniwersytecie, sensowny dom i 1 średni samochód.
Tak tylko, dla przypomnienia… 14 000 USD to około 55 000 PLN miesięcznie. I większość ludzi w USA nie zarabia tyle miesięcznie. Dlatego właśnie ludzie kończący tu studia zaczynają życie zawodowe z długiem na poziomie 80 000 – 350 000 USD, który muszą oddać z pensji przez max 30 lat (taka hipoteka, tylko bez mieszkania).
Już wiecie dlaczego 300 000 USD rocznie zapewnia tu… średnie życie.
To dlatego spora grupa ludzi w USA ok 25 mln żyje w przyczepach, kontenerach,starych kamperach itp. Dobrze jest tym którzy żyją tam od kilku pokoleń i mają okazję odziedziczyć na starcie życia dom po zmarłych np. dziadkach, rodzicach czy innych krewnych. Wówczas młodym odpadają koszty kredytów w banku od nieruchomości. Ale u nas też jest taka grupa młodych którym to się trafia. Znam trochę poziom życia w USA z relacji bliskiej rodziny. Harówa od rana do nocy i ciągle jęczą że drogie ubezpieczenia medyczne zwłaszcza dla dzieci. Często próbują jakoś to ominąć ale to ryzyko.Jak masz kasę na koncie to za poród od razu bulisz, więc przed takim zdarzeniem wielu opróżnia konta w banku i chowa kasę do skarpety. Pomoc socjalna na tej samej zasadzie.Zero na koncie i puste prawie lokum zabiedzone lokum. To że tyrałeś całe życie i coś sobie odłożyłeś a straciłeś robotę i idziesz po socjal nie ma znaczenia. Trzeba być gołym i niewesołym żeby dostać pomoc.
W tabeli mały błąd jeśli chodzi o cenę mieszkania w Polsce, to 450tys zł nie dolarów. Artykuł dobry i wielu odbierze chęć życia na stałe w USA. I o to chodzi żeby nasza młodzież pracowała i bogaciła się u siebie w POLSCE!!!!!
Dziękuję za komentarz i wskazanie błędu.
Pozdrawiam! 🙂
No dobra. Zostalem wywolany do tablicy przez przyjaciela z zapytaniem “czy tak jest?”. Przeczytalem i stwierdzilem ze odpowiem na to pytanie w pzestrzeni publicznej. Dlaczego? A dlatego ze ze pomimo ze wydaje sie iz tekst oparty jest na prawdziwych informacjach, to jednak tak nie jest. W tekscie pojawia sie wiele niescislosci, ktore postanowilem wyjasnic z perspektywy osoby, ktora spedzila w tym kraju ostatnie 20+ lat zycia (z paroma przerwami). Musze dodac ze niejestem hejterem ani amerykanofilem. Jestem amerykanimem polskiego pochodzenia I pomimo iz zyje w tym kraju to widze wiele jego wad I staram sie pozostac obiektywnym.
Podatek kastralny – zgoda, tak to tu wyglada. I wlasnie o to chodzi. Nie jest to tylko przejaw ukrytego rasizmu I segregacji amerykanow (nie bede mieszkal wsrod biedakow I kolorowych, a wlasciwie to oni nie beda mieszkali wokol mnie), ale przedewszystkim przejew amerykansiej wygody. Place duzo bo chce mieszkac w miejscu z dobra infrastruktura (dobre drogi, komunikacja, szkoly publiczne, biblioteki, baseny, parki….). Podatek za dom w dobrej okolicy (w hrabstwie Lake w Illinois) to nawet $15,000 rocznie. Natomiast podatek od mieszkania w sredniej okolicy w Chicago (hrabstwo Cook) nieprzekroczy $2,000.
Ubezpieczenie zdrowotne – zgadza sie nie jest tanio, ale zacznijmy od “co-pay” I “deductible”. Roznica w wysokosci skadki polega na rodzaju wybranego ubezpieczenia. I tak, moza wybrac ybezpieczenie PPO lub HMO. Roznica polega na tym ze aby pojsc do specjalisty przy PPO nie potrzeba skierowania a przy HMO przeciwnie. Generalnie HMO jest bardziej restrykcujne bo pieniadze podazaja za pacientem, dlategotez, lekaz pierwszego kontaktu, ma wieksze opory aby wypisac skierowanie w przypadku HMO. Z punktu wiedzenia koszwto, HMO ma niewielkie (o ile ma) oplaty za wizyty u lekarza. Sa one rzedu $10-$50. To prawda ze PPO ma tzw. “deductible” I ze moze byc rozne, natomiast nikt przy zdrowym umysle nie kupuje pubezpieczenia z wysokim, ponad 20% udzialem wlasnym. Ta sama zasada dotyczy “co-pay”.
Prawda jest ze plany ubezpieczenia zdrowotnego zaleza od pracodawcy, a te zaleza od przekrolu wieku pracownikow (im starsza popolacja tym drozej), ale zawsze jest alternatywa na wolnym rynku, chodzby tzw, ObamaCare.
FSA (Flexible Sepending Accounts), HSA (health Spending Accounts) to fedreralne programy pozwalajace na placeneie za uslugi medyczne bez podatku. Defacto, uslugi te sa tansze o 10% (o wysokosc podatku dochodowego – o tym za chwile).
Mysle ze autor pomial wazna kwestie a jest nia ubezpieczenie dentystyczne. Opieka stomatologiczna nie jest pokrywana przez ubezpieczenie medyczne. Czasem rowniez zakup lekow moze byc wylaczony spod polsy medycznej.
Ubezpieczenie samochodu – zaczne od tego ze ubezpieczenie domu jes obowiazkowe w wielu przypadkach (jezeli dom jest pod hipoteka lub jest na terenie zagrozonym katastfofami naturalnymi). Ubezpieczenie samochodu uzaleznione jest od czterech czynnilow:
1. Historia kredytowa – bardzo dyskryminujacy czynnik, ktory zaklada ze ludzie majacy problem ze splata zobowiazan stwarzaja wieksze zagrozenie na drodze
2. Historia przekroczen dorgowych – generalnie mandaty I wypadki z ostatnch trzech lat
3. Miejsce zamieszkania – zalezy od kodu pocztowego – wiesza przetepczosc = wieksze ubezpieczenie….itd
4. Wysokosci limitow ubezpieczenia
Ja posiadam 3 samochody o lacznej wartosci przekraczajacej $100,000. Ubezpieczenie odnawialem 19 stego lipca I kwota jaka zaplacilem to $1,080 (za 6 miesiecy). Limity to $100,000/$300,000/$100,000.
Service fee/Dealer fee/Disposition fee – temat pomijam jak niematerialny. Natomiast skad autor wyciagnal 7% oplaty wyaliczajc zakup samochaodu? Hmmm, tajemnica. Zdaduje ze moze to byc oplata za platnosc karta?
Koszty edukacji – I ty widze ze wracamy do podatku kastralnego wysylajac dzieci do bialych szkol. No tak.
Jezeli chodzi o szkoly wyzsze, prawda jest taka ze edukacja kosztuje. W stanach kosztuje zdecydowanie za duzo. Obok ubezpieczenia zdrowotnego jesto to kolejna z baniek, ktore niedlugo pekna. W przeciwienstwie do Polski, studia nie sa w US dla kazdego. I wasyscy o tym wiedza. Zostac mechanikiem samochodowym czy murazem to nie nie wstyd. Zostac specjalist od IT czy ksiegowym to nie nobilitacja spoleczna. Pojscie na studia wiaze sie z dlugami, poniewaz malo kogo stac na oplacenie studiow dzieci z wlasnej kieszeni. Duzo tez jest szkol, ktore sa bobrymi interesami. Bo rzeciez organizacja non-for-profit nie oznaczaa ze niemozna sobie placic sowitych pensji. Wszystko to jednak ma jeden wielki plus. Ci, ktorzy koncza studia, sa zdeterminowani na to aby zostac najleprzymi specjalistami w swoich dziedzinach I jak najszybciej splacic pozyczki za szkoly przed zalozeniem rodzin.
Sales tax – kewstja prezentacji. Co ta za roznica za cyeny sa prezentowane brutto czy netto? Dla przecietnego amerykanina zadna. Dla turysty byc moze ogromna, kiedy w kasie okazuje sie iz wkladajac rzeczy do koszyka zapomnial uwzglednic iz ceny sa prezentowane bez podatu I oto brakuje mu pare dolcow na podatek. W PL rowniesz sa miejsca, w ktorych ceny sa tak prezentowane (Makro) I nikomu to nie przeszkadza.
Podatek dochodowy – I tu dochodze do clue wywodu. Realna stawka podatku dochodowego jest czesto na poziomie jedno cyfrowym. Sam sprawdzilem jaka stawke placilem za rok 2019. Za rodzine 2+2 (mam trojke dzieci, aczkolwiek jedna corka rozlicza sie z pierwsza maoja zona) realna stawka podatku dochodowego to uwaga…. 9.075%. Tak wiec, nie jest tak zle. Wszystkie inne podatki czy tez ukryte oplaty mozna unikac swiadomie wybierajac jakosc zycia.
Najwiekszym narzedziem politycznym w US jest narzedzie podatkowe. Kazdy kandydat na prezydenta macha podatkami jak njwazniejszym oredziem. Sam jestem zwolennikiem uszczelnienia system I wprowadzenia podatku VAT co wplynelo by na zmniejszenie podatku dochodowego. Ostatnia osoba, ktora za tym oredowala byl McCain. Pozwolio by to na wyeliminiwanie sales tax I wprowadznie fedrealnego jednolitego system. Zapewe predko o tym nie uslyszymy.
Byc moze jest prawda ze jest sporo “ukrytych” kosztow zycia. Nie sa to jednak ukryte koszty dla ludzi mieszkajacych tu na stale. Jezeli ktos przyjeszdza tu z zamiarem zarobienia paru dolcow to juz nie jest tak fajnie jak bylo w latach 70tych. Nie jest natomiast zle.
Pozdrawiam!
Artur
Artur, wow, super komentarz. Dzięki za dogłębne podejscie do tematu i tyle wiedzy!!!
Zacząłeś od tego, że wiele rzeczy w moim poście się nie zgadza, ale w komentarzu już większość potwierdziłeś. I dodałeś bardzo duzo szczegółów, za co dziękuję. Ja nie chciałem (ale mogę to zrobić, jeśli kogoś to interesuje) zagłębiać się w HMO / PPO, płatność przez HSA itd, bo to są szczegóły. Podałem średnie ubezpieczenie i z tym widzę, że się zgadzasz. Oczywiście masz rację co do szczegółów, że jak ktoś wybierze HMO, to jest inne podejście do lekarza rodzinnego i innych wizyt niż w PPO. I wiele innych rzeczy. Ale zgodzisz się pewnie, że co-pay, deductible i out-of-pocket max są zawsze. Różnią się kwotami, w zależności od poziomu wybranych usług, wielkoście in-network coverage itd.
Co do ubezpieczeń, to i HMO, i PPO mają zarówno deductible i co-pay, więc nie można napisać, że tak nie jest i, że za wizytę płaci się 10-50 USD. W niektórych HMO (Florida Blue) płaci sie 130 USD (przy ubezpieczeniu za jedną osobę ponad 9700 USD rocznie). Dlatego to znów zależy od stanu i wybranej opcji. Dodatkowo, nie wiem jaki masz status zatrudnienia i wynegocjowane ubezpieczenie grupowe – ja niestety mam „najdroższy” poziom (nie zakres, tylko poziom, bo mam ubezpieczenie 2 osób, a nie grupowe firmowe). Dodałeś jeszcze informację o ubezpieczeniu dentystycznym i to absolutnie się zgadza. Za to ja je pominąłem, bo za pełną opiekę i dental płacę miesięcznie 4,67 USD za osobę, więc nie jest dużym „ukrytym” kosztem ;).
Co do reszty – jest tak, jak napisałeś i to jest zgodne z tym, co ja napisałem… poza ubezpieczeniem za samochód. Właśnie 7/20 zeszła mi rata za samochód warty 21,000 USD i rata z credit score’m 792 i żadnych claim’ów w 3 lata wynosi przy tych samych liabilities co Ty (100/300/100, bo wymagane przez leasing) wynosi 1,860 USD za pół roku. Nie wiem, jak Ty za 3 samochody płacisz 1,080 USD. Może różnica stanów…
Service fee – w tym podrozdziale napisałem o 950 USD Dealer Fee, a 7% to Sales Tax, który do całej ceny samochodu dodaje dealer – może niejasno to opisałem, ale myślałem, że będzie ok.
Dzięki za bardzo dużą dawkę wiedzy i komentarz!!!
Nie znam nikogo kto ucieklby z tego kraju, no bylo mu zle. Ale znam bardzo wielu ktorzy tutaj przyjechali I zyja, poniewaz NIGDZIE nie jest lepiej!
No jednak jest lepiej ;). Nawet od życia w najlepszym Country Club’ie w Palm Beach… Chodzi o ludzi i amerykańskie podejście do życia, które jest sztuczne i każdy udaje, że ma lepiej niż ma, jakby się czegoś wstydził.
Ale każdy ma prawo pojechać, zostać, marzyć, pracować gdzie chce i za ile chce :-D.